Dreszczowiec Elona Muska – najnowsze zmiany na Twitterze

Sytuacja Twittera coraz bardziej przypomina solidny dreszczowiec. Od awantur związanych z przejęciem serwisu przez Elona Muska, przez kolejne spontaniczne (i kontrowersyjne) decyzje nowego prezesa, aż po poważne zakłócenia pracy serwisu w ostatnich tygodniach, połączone z interesującymi (niekoniecznie w pozytywnym sensie) zapowiedziami.

Historie z odblokowywaniem kont wcześniej zabanowanych (np. z powodu mowy nienawiści), czy banowaniem wcześniej aktywnie działających (np. z powodu dziennikarskich śledztw) wszyscy już znamy. Wątpliwości związane ze stabilnością serwisu, w kontekście zwalniania doświadczonego personelu, również. Ostatnie nowinki mają jednak bezpośredni związek z samym publikowaniem (i śledzeniem) treści, czyli z tym, co dla użytkowników Twittera jest kluczowe.

Obecne zmiany i niepewność dotyczą dwóch zasadniczych obszarów – perspektywy „zwykłego” użytkownika oraz aspektów, które dotykają power userów (lub administratorów profili firmowych) i deweloperów rozwiązań łączących się z Twitterem.

Perspektywa użytkownika

Pierwszy z obszarów nich to zapowiedziane (oraz wprowadzane) ograniczenia związane z samymi tweetami. Kilka dni temu użytkownicy zaczęli masowo zgłaszać osobliwy błąd, polegający na niemożności wysyłania tweetów, połączonej z komunikatem o wyczerpaniu dziennego limitu tychże, przypadającym na jednego użytkownika. Błąd błędem, ale w ślad za nim poszła oficjalna komunikacja platformy, zwiastująca szereg ograniczeń [1] – pozornie nieznacznych ale… Przede wszystkim limit tweetów ograniczono do 2400 dziennie (w podziale na „segmenty” co pół godziny). Pozornie dużo, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że wliczają się w to także retweety i odpowiedzi, wygląda na solidne przykręcenie śruby aktywnym dyskutantom. Ograniczono także liczbę możliwych do wysłania wiadomości prywatnych (do 500 dziennie – nie poczatujemy sobie już przez Twittera zbyt intensywnie) i możliwych do zaobserwowania profili (do 400 dziennie). Pytanie, czy ma to związek z problemami kadrowymi i infrastrukturalnymi, czy może – jeśli nie wiadomo o co chodzi… ale o tym za chwilę.

Z drugiej strony użytkownicy płatnej usługi Twitter Blue (niedostępnej jeszcze w Polsce, ale kosztującej od 8 do 11 dolarów) mają być pozbawieni tych ograniczeń. Co więcej – tweety osób płacących za korzystanie z platformy będą wyświetlane na górze „odpowiedzi, wzmianek i wyników wyszukiwania”, będą też miały priorytet w algorytmie, co wg Twittera ma „zwalczać oszustwa i spam”. Czy 8 dolarów miesięcznie jest wystarczającą barierą dla potencjalnych oszustów? Szczególnie jeśli płatny plan ma też umożliwić „ustawianie zdjęć profilowych z tokenem NFT” i pięciokrotną edycję opublikowanego tweeta? Na to pytanie każdy może odpowiedzieć sobie sam (wyobrażając sobie np. kosztującą 8000 dolarów miesięcznie grupę 1000 „zweryfikowanych” kont publikujących określone treści premiowane przez algorytm). Dla porządku dodam jeszcze, że użytkownicy Twitter Blue mają widzieć mniej reklam (i docelowo także czerpać z nich korzyści), móc przesyłać na Twittera filmy Full HD i wreszcie korzystać z poszerzonego do 4000 limitu znaków.

Do tych zmian dodajmy jeszcze ciekawostkę w postaci nowej osi czasu, a właściwie dwóch. Nowością jest widok „Dla Ciebie”, który zastępuje prezentowanie treści wyłącznie od profili obserwowanych nowym widokiem – z miksem obserwowanych i rekomendowanych (na razie przez analizę algorytmu, docelowo zapewne będzie tam dość „niebiesko”). Stawiam kilka orzechów, że ten widok będzie nie tylko promowany, ale wkrótce zastąpi podstawowy (przynajmniej dla użytkowników, którzy za korzystanie z Twittera płacić nie chcą).

Ostatni smaczek – jesienne obawy o przyszłość Twittera wiązały się też z kwestiami wolności słowa, mowy nienawiści itp. Musk był oskarżany o sprzyjanie środowiskom, które poprzednia administracja serwisu trzymała na dystans – w szczególności związanym z amerykańską skrajną prawicą spod znaku alt-right. Miliarder ślizgał się jak piskorz, aby nie dać jednoznacznej odpowiedzi na te zarzuty, aby wreszcie orzec: „Going forward, Twitter will be broadly accepting of different values, rather than trying to impose its own specific values on the world” [2]. W wolnym tłumaczeniu: „Nie będziemy moderować treści odmiennych kulturowo (np. nawołujących do mordowania przedstawicieli nielubianej nacji lub kamienowania kobiet, względnie negujących fakty naukowe lub przyjęte w innym kraju normy społeczne), bo nie chcemy nikomu niczego narzucać”.

Perspektywa power usera

Tyle ze strony użytkownika. Drugi obszar, który może niepokoić bardziej zaawansowanych użytkowników (w tym biznesowych) to kwestie związane z API (interfejsem programistycznym, przez który z Twitterem komunikują się zewnętrzne aplikacje). Na dzień dobry ogłoszono, że 13 lutego dotychczasowe API zostanie całkowicie odcięte dla aplikacji stron trzecich. Znikną więc usługi (także działające od wielu lat), oparte na zautomatyzowanym (i formalnym) łączeniu się z infrastrukturą Twittera. W tym – oczywiście – liczne boty, ale nie tylko te podejrzane, ale także zapewniające wiele przydatnych usług (np. informacyjnych). Spotkało się to z mocną krytyką nie tylko z powodu samej natury zapowiadanych zmian, ale także dlatego, że zbiegło się w czasie z tragicznym trzęsieniem ziemi na terenie Turcji i Syrii, gdzie narzędzia oparte na API Twittera, służą wprost do ratowania ludzkiego życia. Ogłoszono też, że dostęp do API, w ograniczonej formie powróci. Oczywiście – płatny. Sto dolarów amerykańskich za wykorzystanie API na poziomie „low level” [3]. Zapowiedziano też możliwość korzystania z „lekkiego” API, służącego wyłącznie do publikowania tweetów, z limitem 1,500 miesięcznie (średnio 1-2 na godzinę). Co stanie się w kontekście Twittera z narzędziami do monitoringu social mediów, a także z platformami do zautomatyzowanego zarządzania treścią (w tym Social CRM) – trudno jeszcze w tej chwili przewidzieć, ale tu również możemy spodziewać się istotnych zmian (choćby cennikowych).

I jeszcze jedna, całkiem swieża, historia. Odblokowywanie użytkowników o poglądach skrajnych, połączone z możliwością zakupu subskrypcji Twitter Blue i pozycjonowanie reklam w trybie „premium” sprawiły, że kampanie poważnych graczy zaczęły pojawiać się obok tweetów pochodzących ze „zweryfikowanych” kont mocno podejrzanej proweniencji – np. zaprzeczających istnieniu Holocaustu, co spotkało się z mocnym odzewem reklamodawców [4].

Sytuacja jest więc co najmniej frapująca. Z jednej strony – w imię wolności słowa i walki z oszustwami – najbardziej dotąd egalitarne medium społecznościowe zaczyna wyraźnie premiować użytkowników, którzy będą skłonni płacić za jego używanie. Z drugiej – narzędzia dla biznesu (i „power users”) są dość mocno przycinane. Ponadto eksperci szacują, że do tej pory w Stanach Zjednoczonych z subskrypcji Blue zdecydowało się skorzystać zaledwie 180 tys. użytkowników.

Jaka będzie przyszłość, jakie są alternatywy?

Co będzie dalej działo się z Twitterem (i jego użytkownikami, zarówno prywatnymi, jak i biznesowymi), trudno powiedzieć. Alternatywny świat Fediwersum [5] oferuje ogromne możliwości i dużo przyjemności dla użytkownika (choćby – brak algorytmów i reklam) za cenę nieco wyższego technologicznego progu wejścia. Facebook trwa raczej w stagnacji (przynajmniej jeśli chodzi o content pisany), a jego algorytm nie sprzyja dynamicznej komunikacji real time. Dla ogółu (starszych) użytkowników, chcących nadal raczej pisać niż doznawać imersyjnego doświadczenia video, naturalną alternatywą zdaje się być LinkedIn (który coraz bardziej oddala się od modelu „social medium biznesu i rozwoju zawodowego”), ale tu również trudno mówić o twitterowej „natychmiastowości” i dynamice. Bez wątpienia 2023 będzie bardzo ciekawym rokiem.

Ilustracja: Marco Verch, Flickr  (CC BY 2.0)

Adam Kaliszewski

Director, Head of Digital w Solski Communications, Szef Grupy Roboczej Social Media IAB Polska. Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Z branżą komunikacyjną związany od prawie dwóch dekad. Zdobywał doświadczenie zarówno w agencjach PR, jak i po stronie klienta. Od 2012 roku pracuje w agencji Solski Communications, gdzie stworzył i rozwija zespół Digital, zajmujący się kompleksową komunikacją online w synergii z działaniami PR. Współautor międzynarodowego badania Twiplomacy dotyczącego wykorzystania mediów społecznościowych w dyplomacji oraz szeregu publikacji IAB Polska. Członek grup roboczych Social Media oraz Public Relations w IAB Polska.

Wciśnij ESC, żeby zamknąć